Gołębica i Niedźwiedź spotkali się w pierwszą letnią pełnię księżyca. Było gorąco, a przyroda w pełni rozkwitała. Dobry czas dla świata. Czas dojrzewania, dogrzewania, pielęgnowania i rozpieszczania. Jest to czas. w którym, nie ma innego wyjścia i trzeba się cieszyć.
Żeby móc się cieszyć, trzeba mieć otwarte serce. Serce, które umie kochać. Przepełnione miłością po brzegi. Serce, które reaguje na każdy szept, każdy pocałunek. Rozedrgane, wibrujące, ciepłe i rozkoszne. Serce, które wszystko rozumie, niczemu się nie dziwi. A może raczej, dziwi się wszystkiemu i chce to dogłębnie poznawać. Na pewno nie ma koncepcji, pomysłów, że coś powinno być takie, lub takie. Serce, które jest wolne i może sobie latać gdzie chce i dlatego nie musi się bać. Duże serce, na wierzchu, którego rytm widoczny jest gołym okiem, bo wibruje przez całe ciało.
Takie właśnie serca mają gołębie. Co bardzo sobie chwalą. Choć istnieje również pewne ryzyko związane z posiadaniem gołębiego serca. Jest ono bardzo delikatne. Łatwo je zepsuć, zgnieść, wprowadzić w stan bezruchu, nawet niechcący. Wystarczy je odrobinę za mocno przycisnąć i pęka.
Trzeba więc uważać, być z nim cały czas w kontakcie. Nie ignorować żadnego z sygnałów, które wysyła. A że wysyła je cały czas, to trzeba być cały czas uważnym. Komuś się może się nawet wydawać, że istota z gołębim sercem jest natarczywie obecna. Zawsze w tu i zawsze w teraz.
Gołębie serca, choć delikatne jak kwiaty, mają też to do siebie, ze potrafią się łatwo regenerować. No i nie da się ich całkowicie zniszczyć, sprawić by zniknęły. Choćby się chciało rozpuścić je w kwasie albo zakopać w ziemi. Gołębie serce może się i skurczy, wysuszy. Ograniczy bicie albo znieruchomieje. W oczekiwaniu na lepsze czasy. Niektórzy twierdza, że może tak czekać nawet wiek. Ale nigdy nie straci nadziei.
Takie właśnie serce zobaczył Niedźwiedź w Gołębicy. I zapragnął mieć je na własność. Serce dobrego gołębia bijące w niedźwiedziej piersi.
Niedźwiedzi sposób bycia polega na tym, że się nie pyta, a po prostu bierze. Jak swoje. Trzeba na niego uważać, bo ma trochę niezgrabne łapy. No i serce jak węgiel. Spalone. I zimne. Dlatego niedźwiedź potrzebuje dużo spać. Bo kiedy serce jest pod postacią węgielka, w dodatku zimnego, nie może dobrze pompować życia, we wszystkie zakamarki niedźwiedziego istnienia. Dlatego bycie niedźwiedziem jest takie męczące. I trzeba przesypiać całą zimę, żeby to jakoś wytrzymać. Wiosną i latem jest trochę lżej, bo można się karmić kolorami i zapachami. Intensywnością, która może pobudzić węgielek. Sprawić, że choć troszkę mocnej zabije. I wprowadzi nieco życia w zwykle niedostępne rejony. W związku z tym, Niedźwiedź jest zazwyczaj nienasycony. Ciągle mu mało i mało. Chce więcej, mocniej, bardziej. Żeby wreszcie coś poczuć. Niedźwiedź łatwo się zniechęca. I wtedy najchętniej chowa się w swojej pieczarze, pozostając w przekonaniu, że to wszystko i tak jest bez sensu. A on jest ponad to. Nie będzie się bratał z maluczkimi.
I zabrał Niedźwiedź serce Gołębicy. Ale ono za nic nie chciało zabić w jego piersi. Niedźwiedź próbował prośbą i groźbą przemówić do serca. Zmusić je na różne sposoby by zaczęło pompować i rozprowadzać życie. Ale małe gołębie serce czuło się w Niedźwiedziu tak nieadekwatnie, jak puzzel z zupełnie innej układanki. Nic tam do siebie nie pasowało, nie dało się połączyć, podłączyć żadnej żyły. Niedźwiedź uznał więc, że gołębie serce jest całkowicie bezużyteczne i postanowił, je zniszczyć. Co, oczywiście, po pierwszych kilku próbach, okazało się być zupełnie niemożliwe. Serce tylko lekko się skurczyło, zmieniło kolor, skondensowało się. I bardzo cierpliwie czekało, obserwując wszystko z wielką uważnością. Wiedziało, że Niedźwiedź w końcu zrozumie, że nie można cudzego serca używać jak swoje. I że jego własne jest tym dla niego najbardziej właściwym. Choć potrzebuje się nakarmić.
Niedźwiedź zwrócił więc serce Gołębicy. Pojął, że i tak nigdy nie będzie jego. Dzięki obcowaniu z gołębim sercem zrozumiał coś jeszcze. Coś bardzo, bardzo ważnego. Że wszystko się zmienia, cały czas. A skoro wszystko się zmienia, to i serce może się zmienić. Może się nawet otworzyć. I postanowił zapaść w sen. Głęboki sen, podobny do śmierci.
Gołębica uznała to za wspaniały pomysł. Sama kiedyś spała. Sen trwał tysiąc lat, albo i więcej. Choć to nie ma znaczenia bo czas przecież nie istnieje. Jest złudzeniem, które odczuwa się zupełnie inaczej kiedy ma się otwarte serce i wtedy kiedy jest zwęglone lub ubrane w zbroję. Postanowiła towarzyszyć Niedźwiedziowi. Przecież już tam była. Może będzie mogła coś mu podpowiedzieć? Jej serce tez nie zawsze było otwarte. Kto wie, może nawet wyśnią jakieś wspólne sny? Albo sny Niedźwiedzia uzupełnią te, których ona kiedyś nie dośniła i stworzą razem spójną całość? Otwarte serca także potrzebują śnienia.
Zeszli razem do podziemnej nory. Najlepiej śni się pod Ziemią. Ziemia potrafi ukoić najstraszniejszą bezsenność i najbardziej wszechogarniającą pustkę. Trzeba się tylko oddać Jej w całości na czas spania i mieć zaufanie, że jest większa i mądrzejsza od nas. Pozwolić Jej zrobić robotę. Naprawdę, istnieje tak niewiele rzeczy, na które musimy reagować. Wystarczy zejść do Ziemi, jak do łona Matki.
W podziemnej pieczarze, Niedźwiedź i Gołębica zapadli w sen. Bardzo powoli, nie spiesząc się, wędrowali przez kolejne jego warstwy. Potrzebowali się, każde z osobna, obudować w kokon, jak poczwarki. Żeby nikt nie przeszkadzał, żeby było ciepło, bezpiecznie. Gołębica, ponieważ wiedziała już czym jest śnienie, wyśpiewywała kołysanki z instrukcjami, które miały za zadanie ich prowadzić. Płynęły wprost z jej otwartego serca i niczym nie można było ich powstrzymać. Nie było wątpliwości, ze nie ma już odwrotu. Można tylko odpłynąć.
Każdy oddech Niedźwiedzia był oddechem serca. A serce oddychało światłem. Przy każdym wdechu, światło to rozświetlało się, a przy wydechu gasło. Z coraz większą mocą. W pewnym momencie wypełniało całą norę i stawało się światłem ziemi. Zwęglona skorupa, która jak się okazało, tylko otaczała serce Niedźwiedzia, pękła i rozpuszczała się stopniowo, co, nawet we śnie, było bardzo bolesne. Trzeba było ten cały ból uwolnić, nie było innej drogi. Ból stopniowo odpływał z nurtem, który w jego miejsce przynosił równie intensywną przyjemność. A życie płynęło nieprzerwaną rzeką, wypłukując wszelkie złogi ze wszystkich zakamarków i wpuszczając tam światło. Kokony też w pewnym, najbardziej sobie właściwym momencie, mogły swobodnie odpłynąć.
Kiedy serce Niedźwiedzia otworzyło się całkowicie, mogło dotknąć, swoim światłem, światła w sercu Gołębicy. A co wydarza się, gdy spotkają się dwa otwarte serca? To już zupełnie inna historia.